Lisia Sztolnia

Wszechobecna woda zalewająca chodniki w kopalniach była zmorą dla górników. Sposobem na nią miała być budowa sztolni. Najsłynniejsza w Wałbrzychu (i nie tylko) była Lisia Sztolnia u podnóża Lisiego Wzgórza (476m n.p.m.). Donosi o tym akt górniczy wydany przez Hochbergów pod koniec XVIII wieku.

Dlaczego Lisia Sztolnia i Lisie Wzgórze? Górnicy drążyli podziemne korytarze podobne do tych będących dziełem właśnie naszych rudych bohaterów. Z pewnością kret jest lepszym kopaczem niż lis, lecz „krecia sztolnia” nie brzmi już tak fajnie. Zresztą po takiej nazwie można by wnosić, że sztolnia została wybudowana na oślep. A przecież wiemy, że tak nie było. Wręcz przeciwnie- aby przechytrzyć wodę trzeba było iście lisiego tupetu i pomysłowości.

Lisia sztolnia była stosunkowo wąska. Niemożliwe było użycie wioseł, dlatego górnicy – ciskacze wprawiali w ruch kilka połączonych ze sobą barek z węglem siłą rąk, odpychając się od drewnianych poręczy umieszczonych na ścianach. Długość trasy wodnej w końcowych latach eksploatacji wynosiła 1593 metrów, transport trwał trzy godziny i odbywał się ruchem wahadłowym. W celu uniknięcia kolizji, w czasie pracy pod ziemią i na wodzie, górnicy – wodniacy zobowiązani byli do wydawania okrzyków ostrzegawczych. Pierwszeństwo miała łódź załadowana towarem. Pusta miała obowiązek usunąć się do specjalnej zatoczki, która umożliwiała bezpieczne mijanki. Koniec trasy zlokalizowany został przy dźwigach wyładowczych na brzegu basenu nie opodal dzisiejszego hotelu „Sudety”. Zbiornik ten był również zbiornikiem regulującym poziom wody w omawianej sztolni. Widoczne jest w tym miejscu zagłębienie.

Sztolnia oprócz tego, że spełniała funkcję drogi transportowej i wentylacyjnej, była zarazem atrakcją turystyczną przyciągającą znakomitych gości z całej Europy.

„Weszliśmy do barki – razem dwanaście osób. Płynęliśmy strumieniem czy podziemnym kanałem… Wszystko było rzęsiście oświetlone, poprzedzała nas piękna muzyka na innej barce…”

Tak relacjonuje wycieczkę Izabela Czartoryska, założycielka pierwszego muzeum w Polsce. Ponadto bawił tu król pruski Fryderyk Wilhelm III z małżonką, filozof Schopenhauer, pani Walewska czy bardzo znany grafik Chodowiecki.

I jeszcze jedna bardzo ważna rzecz. Sztolnię otwarto w 1794 roku. O lokalizacji sztolni przypomina nam kamień pamiątkowy znajdujący się za budynkiem „Separatora” przy ul. Chrobrego. Na przeciwko „Separatora” działała karczma, w której strudzeni górnicy mogli zapomnieć o szarości a właściwie czarności dnia. Nad drzwiami wejściowymi widnieje pracownik sztolni spławiający łódź. Wszystko wskazuje więc na to, że podziemny flisak był zalany 24 godziny na dobę.

Rewolucja przemysłowo – parowa wyparła, a raczej spławiła ostatecznie łodzie na bezrobocie. W 1854 roku spuszczono wodę ze sztolni i przyległego basenu. Najpierw zatrudniono konie, a od 1867 roku całą parą pod powierzchnią pracują parowi pracownicy powodujący postęp produkcyjno – wydobywczy. Chciałem powiedzieć, że zainstalowano maszyny parowe.

Należy zaznaczyć, że podobnej sztolni z łodziami nie było w całym zagłębiu dolnośląskim. Powód. Pieniądze potrzebne na taką inwestycję musiały być duże.

Artykuł ukazał się drukiem w Tygodniku „Nowe Wiadomości Wałbrzyskie”.

Brak możliwości komentowania.